No dobra, jesteś fotografem albo masz foto ciągotki. No wiesz: „czujesz to” ale nie masz jeszcze zielonego pojęcia i aparatu. To znaczy masz. W telefonie. W sumie to nawet możesz nie wiedzieć o tym, że jesteś (będziesz?) fotografem. Dobrze jest Ci ze smartfonem, bo jest pod ręką. Wiadomo, zdjęcia pstrykają się same, chociaż już zauważasz, że jest ich dużo i w sumie, to nie wiadomo po co Ci tyle zdjęć. Ich przeglądanie będzie trwało latami. Zresztą one poza tym, że są duże, jest ich dużo, to jakościowo jakoś tak zawiewają cienizną. Widzisz różnicę pomiędzy fotkami a zdjęciami. Zaczynasz patrzeć i widzieć a nie tylko patrzeć.
Te różnice sprawiają, że jednak chcesz mieć aparat fotograficzny a nie telefon. Zerkasz w necie na „cyfrówki”. Pytasz znajomych, którzy mają jakieś tam aparaty. Oni w sumie coś tam polecają i chwalą to co swoje ale jak tak spojrzeć im na Fejsa, to te zdjęcia wyglądają jak zrobione słuchawką domofonu. W sumie to podobne do tych z twojego telefonu, gdy się tak przyjrzeć fotkom dokładnie. Ogólnie fotografie z niego wychodzą całkiem, całkiem, tak bynajmniej na na ekranie wielkości 6 i coś cala. No ale już jakiś czas temu zrozumiałeś, że telefon jest do dzwonienia, a aparat do robienia zdjęć. Półśrodki są jak ładna dziewczyna z wąsami. No ładna. Czym znajduje się dalej, tym mniej wąsata ładniejsza. Tak jak fotki ze „smartfona”. Patrzysz z daleka ok, patrzysz z bliska – jakość jest nieprzekonująca.
Chcesz czegoś więcej, więc się tak na początku „tylko rozglądasz”. Lekko bez przekonania bo ceny Cię jakoś tak odstraszają nie przekonują.
Klik! Klik! Klik… Dużo tego. Znajomy, znajomego zna fotografa, ten na pewno się zna. Więc pytasz. By zawęzić pole poszukiwań. Ten Ci podsyła modele abyś sobie sprawdził czy Święty Mikołaj przyjdzie w tym roku wcześniej. Patrzysz na ceny i na świnkę skarbonkę. Twoja świnka patrzy na ciebie i wiesz co ci powie: „dzyń, dzyń!” No… ok… myślisz: „coś tam wyduszę” ale za chwilę dowiadujesz się, że aparat to jedno ale do tego trzeba kupić jeszcze jakiś dobry obiektyw – ten tańszy chociaż jeden, chociaż najlepiej to dwa. Masakra.
Jeśli chcesz robić zdjęcia dobrej i bardzo dobrej jakości, takie które przetrwają wieki, będą miały swój charakter i niepowtarzalność, to zerknij w stronę aparatów analogowych. Możesz takowy pozyskać w ramach koleżeńskiej pożyczki, wystarczy spytać: znajomych, Babcię, Mamę, Wujka google. Cmena, Zenith, Lomo, Kiev, Druh, PZO to marki „lokalne”, choć nieco zapomniane. Plastik ich body czy paski z prawie półskór mogą odstraszać, ale nie ma się czego obawiać. To ma robić zdjęcia a nie wyglądać jak złote zęby raperów z lat dziewięćdziesiątych. Jak już ma się taki sprzęt w rękach, to trzeba sprawdzić jak to działa nakręcając rolkę filmu. Jedynym minusem takich aparatów mogą być warunki w jakich możemy wykonać fotografię, chociaż wobec tryliarda fotek na Twoim smartfonie, to nawet lepiej. Film ma od 12 do 36 klatek. Robiąc zdjęcia w ograniczonymi zakresie starasz się aby każde było unikatowe.
Te aparaty nie są kiepskie. No, dobra mogą być kiepskie ale film fotograficzny to rzecz, która wyciąga niesamowite apogeum jakości z każdego aparatu analogowego. Zresztą każdy aparat jest dobry a zdjęcia są po prostu tak dobre jak chwila, w której powstały.
Na zdjęciu Kwiaciarka, z reportażu „Lwów 2019”.

Gdy chcesz robić coś bardziej wymagającego, w bardziej zróżnicowanych warunkach, to możesz sięgnąć po aparaty analogowe marki Olympus, Yashica, Canon, Pentacon, Mamiya czy króla fotografii analogowej Rolleiflexa, jego biedniejszego brata (ale wcale nie słabego) Rolleicorda, czy szwedzkiego Hasselblada. Chociaż ten ostatni, to raczej zakup do studia.
Wiesz, to nie jest tak, że musisz kupować coś co wygląda jak współczesny aparat fotograficzny. Może to być znalezisko piwniczne, do którego dokupujesz film i testujesz czy działa po ówczesnym sprawdzeniu jak to działa. To proste. Wszystko masz pod ręką, czyli wszystko znajdziesz w Internecie. Wystarczy wiedzieć jak spytać.
Fotografia analogowa daje dużo satysfakcji i zazwyczaj niesamowite efekty, i nie musisz wydawać od razu worka pieniędzy na coś ekstra, bo na początku satysfakcję przynosi efekt a efektem jest wywołany film. To tak technicznie. Magia przyjdzie za chwilę.
Więęęc…?
..więc kup lub poszukaj czegoś w miarę swoich cenowych możliwości i skup się na budowaniu własnej świadomości. Świadomości tego co się robi a nie czym się robi. Choć to idzie oczywiście w parze. Na świadomy wybór następnego aparatu przyjdzie jeszcze czas. Podpowiem Ci, bo sam przecieram szlaki w oparciu głównie o doświadczenia i eksperymenty. Na różnych aparatach i różnych filmach, i różnych pomysłach na ujęcia.
W tym blogu znajdziesz odpowiedzi i podpowiedzi. Sugestie dotyczące samej idei fotografii analogowej, jak i subiektywnych opisów dotyczących filmów, i samego wykonywania wartościowych zdjęć. Znajdziesz tu również moje doświadczenia dotyczące foto eksperymentów. Podpowiedzi pozwalających skorzystać z mojego doświadczenia takich jak wywołanie, skanowanie filmów i sugestii czysto subiektywnych dotyczących idei fotografowania czegokolwiek co jest interesujące, intrygujące czy zwyczajne teraz a będzie niezwyczajne w przyszłości.